psychopaci, popkultura i ciastka

środa, 6 maja 2015




Z początku w planach miałam jedynie notkę podsumowującą cały zbiór "Drażliwych tematów" N. Geimana, ale po przeczytaniu "Godziny Nic", stwierdziłam, że w pełni zasługuje ona na własną, oddzielną mini-recenzję. Jest to bowiem historia jak najbardziej przyjemna, która nie zawiedzie nie tylko fanów Doktora, ale także miłośników fantastyki wszelakiej. Jest w naprawdę sporo nawiązań, ale o nich nieco później... Zacznę od zapewnienia, że nie ma tu żadnych ważnych dla akcji spoilerów. Nie chcę opowiedzieć Wam w końcu całej fabuły, a jedynie zachęcić Was do sięgnięcia po gaimanowski zbiór "krótkich form i punktów zapalnych".

"Godzina Nic" zaczyna się dość enigmatycznie. Opowieść toczy się wokół Jedenastego Doktora i Amy oraz roku pańskiego 1984, w którym częściowo dzieje się ich przygoda. Dla Pond i jej przyjaciela w tweedowej marynarce jest jeszcze "dość wcześnie" - od niedawna podróżują razem i dopiero się docierają. Podczas powrotu z jednej z kosmicznych podróży w TARDIS wplątują się tarapaty, a właściwie, to zastają wszystkich ziemian dość mocno w nie wplątanych.

I tu nie powiem więcej, poza tym, że koncept tych tarapatów i wrogich ziemi istot jest imponujący. Bardzo chętnie zobaczyłabym je w pełnoprawnym odcinku i myślę, że dobrze pokazane, upiornością mógłby osiągnąć level: Weeping Angel, lub co najmniej Silence.

Szczerze mówiąc, to naprawdę się cieszę, że nie muszę wam tu wyjaśniać działania owych potworów, bo szczerze mówiąc, nieźle bym się zamotała. Sam Gaiman jednak robi to świetnie, stopniowo pokazując nam do czego wrogowie Doktora i Ziemian są zdolni i jakiego rodzaju "istotami" są.

Jak sama nazwa opowiadania wskazuje, skupia się ono bardzo mocno na czasie i jego pojęciu. Nie brakuje tu jednak tajemniczych szeptów, zwrotu akcji, wykraczania poza granice i możliwości TARDIS. Dostajemy też bardzo wiele smaczków - wspomnienia Amy o Mels, samozwańczą "agencję detektywistyczno-pomocniczą", roztrzepane dedukcje Doktora (które mają więcej sensu,, niż by się mogło zdawać), trochę o samych Władcach Czasu i ich bajkach dla dzieci oraz uroczą i nieco wścibską ludzką dziewczynkę, która pomoże Doktorowi w podjęciu pewnej decyzji.



Mamy też garść drobnych skojarzeń, że aż miło. Sprytny czytelnik wychwyci (w prawdzie dość odległe)  nawiązania do "Autostopem przez Galaktykę", "Donny'ego Darko", a nawet "Czerwonego Kapturka". Moja znajoma widziała w opowiadaniu też coś z "Alicji w Krainie Czarów" i nawiązanie do... "Biblii" i w sumie mogę się z nią zgodzić, bo każdy w tym tekście znajdzie coś dla siebie.

Gaiman nie czerpie motywów dosłownie, ale bardzo ładnie nawiązuje do wielu znanych nam z literatury, kultury i dzieciństwa momentów. W sumie to opowiadanie w kilku momentach przywodziło mi na myśl swoją strukturą odcinek "Żona Doktora". Było co najmniej tak samo magiczne.

A TERAZ SPYTAJCIE MNIE, KTÓRA GODZINA! 
A ja wam odpowiem: To godzina, w której sami idziecie czytać to opowiadanie.



0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawienie komentarza. Twoje zdanie bardzo się dla mnie liczy, nawet jeśli różni się od mojego.

Popularne Posty

Obsługiwane przez usługę Blogger.