psychopaci, popkultura i ciastka

piątek, 8 maja 2015



Sezon The Last Man On Earth zakończony. Czy warto go oglądać? Powiem szczerze - sama nie wiem! Bo produkcja ta jest mocno nierówna i choć z początku dawała mi wiele frajdy, to pod koniec oglądałam ją już wyłącznie z przyzwyczajenia. Dlaczego tak jest? O tym pokrótce w tej notce (mam nadzieję, że nie nastawię Was jakoś wybitnie negatywnie, bo w sumie, to jedynie moje subiektywne odczucia). 


Zaczynimy od tego, że pierwszy odcinek napawał mnie optymizmem co do tej serii. Był radosny, wesoły, pełen śmiesznych gagów, ale zarazem podszyty smutkiem i tragedią. Sprawił, że bawiłam się naprawdę świetnie, ale nie była to pusta i głupia rozrywka - w końcu doprowadziła mnie do refleksji nad światem i ludźmi. Odcinek spełnił w 100% swoja rolę komediową (polecam więc go obejrzeć, nawet w odizolowaniu od reszty epizodów), ale nie zostawił mnie bez przemyśleń. Jednocześnie nie czułam się nimi przytłoczona i chciałam oglądać dalej. Błędnie sądziłam, że dobrze będzie do końca... 

Z początku kreatywność scenarzystów bardzo mnie urzekała. Pomysły na zachowanie ostatniego człowieka na świecie były rewelacyjne. Zobaczyłam mnóstwo po prostu ludzkich  zachowań i rzeczy, które być może sama też bym zrobiła, będąc tą ostatnią. Później było niestety znacznie gorzej... I to za sprawą głównego bohatera, do którego przywiązałam się w pierwszych odcinkach i który wydawał mi się typowym "everymanem" - kimś kto mógłby uosabiać Ciebie, mnie, mojego wujka i Twojego Sąsiada, a nawet tę creepy osobę, która spojrzała na ciebie dziwnie w autobusie.

Jakże się pomyliłam... Phil Miller okazał się bowiem bucem jakich mało, człowiekiem ciągle grającym kogoś kim nie jest i totalnym egoistą. Być może, że gdybym była facetem, to łatwiej byłoby mi się z nim identyfikować, ale w tej chwili naprawdę trudno mi jest pojąć jego zachowanie. Z początku jego wyskoki i dziwactwa brałam za wynik osamotnienia (zresztą sam serial to sugerował). Wiadomo, każdy by zdziczał i zwariował na odludziu. Po połowie odcinków zmieniłam zdanie - po prostu Fox dało nam okropnie antypatycznego bohatera, a raczej próbowało zrobić wszystko, by go na takiego wykreować. 



Na domiar złego, przemiana w Philu i jego zachowaniu dokonała się dosłownie od tak - bo zobaczył on ładną kobietę. Serio stary? Więc chodzi tylko o to, by (przepraszam za dosadność) wyobracać jak najładniejszą babkę? Tylko to się w życiu liczy  dla mężczyzny i warto podporządkowywać pod to cały swój świat? 

Sami to pewnie zauważycie - kiedy Phil się ogoli, stanie się jakby innym facetem. Zniknie gdzieś cała Wasza frajda z obcowania z nim i jego głupawymi pomysłami, zwyczajnym ludzkim lenistwem i dziwactwem. Zacznie się temat "jak zarwać babkę" i właściwie... cały serial stanie się temu podporządkowany.

I to jest mój główny zarzut (mimo, że sezon kończy się bardzo w porządku i wychodzi na prostą), to po prostu lepiej mi się oglądało samotnego Phila - typowego człowieka, niż rozterki przedmieścia i narastające międzyludzkie dramaty, które mi zaserwowano prze resztę sezonu. Nudził mnie ten mały wyścig pod tytułem"kto dopadnie tę ładniejszą" i zawiodło mnie, że serial poszedł w tę stronę.

Gdzieś się zgubiła też dramatyczność i uroczość jaka była w tym na początku, Od czasu do czasu przypominano ją nam scenami z piłkami, ale po tak udanym początku jedna scena nie czyni serialu lepszym. Kontrast między wstępnymi epizodami a całym środkiem fabuły jest dość duży. I nie zrozumcie mnie źle - to wciąż zabawny serial, pełen głupich pomyłek, niezręcznych ludzkich zachowań i prób egzystowania w nowym, opustoszałym świecie. Tyle, że skupia się nie na tym dramacie, co trzeba. Po prost przeradza się w kolejny serial o niezręcznym facecie, który nie umie się sensownie dobrać do kobiety i przez to cały jego świat legnie w gruzach.



Usilnie staram się Wam niczego nie zaspoilerować, więc chyba się streszczę. Po serii niezręczności w przedostatnich epizodach, finał jest w sumie całkiem znośnym (żeby nie powiedzieć dobrym) zakończeniem. Mamy trochę dramatu jednostki, mamy dziwny obrót sprawy, mamy ciekawy wstęp do nowej serii (która, nawiasem mówiąc, została już potwierdzona) i  zabawny gag na koniec, który to w sumie pozostawia nutę niepokoju i skłania do refleksji.

Decyzja o obejrzeniu tego serialu oczywiście należy do Was. Czujecie się przekonani, czy wręcz przeciwnie, wolicie nie mieć z nim do czynienia?







0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawienie komentarza. Twoje zdanie bardzo się dla mnie liczy, nawet jeśli różni się od mojego.

Popularne Posty

Obsługiwane przez usługę Blogger.