psychopaci, popkultura i ciastka

wtorek, 19 maja 2015



Świat obiegła informacja, że Moffat nigdzie się nie wybiera i prawdopodobnie podpisał już kontrakt na produkcję scenariusza do 10 serii Doktora Who (planowanej na 2016 rok). Na reakcje fanów "szaleńca w niebieskiej budce"  nie trzeba było długo czekać. W sieci pojawiły się pytania - czy serialowi wyjdzie to na dobre? Czy aby Moffat się już nie skończył? Czy nie lepiej poszukać świeżej krwi? I czy obecny showrunner w ogóle ma jeszcze jakieś pomysły? Postanowiłam trochę pogrzebać patykiem w mrowisku tych pytań i podzielić się z Wami moją opinią co do kolejnej serii DW z największym trollem BBC.


Zacznijmy od tego, że rzeczony wywiad, który ma potwierdzać udział Stevena Moffata w produkcji serii 10 możecie przeczytać tutaj, czyli na Gallifrey.pl. Tam też ukazał się news, dzięki któremu wiem o całym zamieszaniu i tam Was odsyłam, jeśli o całej sprawie jeszcze nic nie słyszeliście.

A jeżeli podobnie jak ja śledzicie nowinki whoviańskiego świata i wiadomość o 10 serii przemknęła Wam przed oczami, to pewnie macie już wyrobione zdanie na ten temat. Nie znam chyba nikogo, kto obok Moffata przechodziłby obojętnie, więc spodziewam się, że Wasze reakcje są równie emocjonalnie, co moja. Być może też zadajecie sobie w duchu pytanie:

Czy nadal kocham Moffata?


Moffat od początku swojej showrunnerskiej kariery jest postacią kontrowersyjną i wielu widzom ery RTD jego styl pisania nie przypadł do gustu, ja jednak od razu pokochałam jego zawiłe fabuły, nagłe zwroty akcji i paradoksalne pomysły. Mówcie co chcecie, ale jego koncepty sprawdzały się świetnie w seriach z Jedenastym Doktorem, były jak powiew świeżości, nadały serialowi nowy kierunek i sprawiły, że szybko stał się bardziej rozpoznawalny w świecie.

Niestety seria 8 diametralnie zmieniła moje zdanie o panie Moffacie. Była nierówna i przypominała miotanie się między tym co stare, a próbą pójścia naprzód i robienia czegoś nowego. Scenariusze dla Dwunastego były jak odgrzewany kotlet z poprzedniego obiadu, tyle, że z trochę innym przybraniem, żeby nas nabrać, że jednak oglądamy coś nowego.



Na pewno zauważyliście powtarzające się motywy. Podobieństwo odcinka Into the Dalek zarówno do epizodu Dalek jak i Journey to the Center of the TARDIS, oparcie potworów z Time Heist i Deep Breath o podobny pomysł do tego, co widzieliśmy już w Blink. Nawet mumia w Orient Ekspresie wspominana była już przez Jedenastego. Dodatkowo fabuły miały niemal ten sam schemat, co zawsze. Dostaliśmy też sporo umierania i powracania do życia (ulubiona zagrywka Moffa, którą lubię nazywać syndromem Rory'ego). Sam Dwunasty zbyt często mówił sentencjami, a nawet przejmował odrobinę zachowań Jedenastego lub niemal powtarzał jego kwestie (najbardziej wyraziste jest to chyba w Time Heist).

To kieruje mnie do kolejnego pytania:

Czy Moffat ma nam jeszcze  coś oryginalnego do pokazania? 


A może zamierza na ogranych motywach pociągnąć jeszcze dwie najbliższe serie? Niestety jak na razie się tego nie dowiemy. Musimy poczekać co najmniej do premiery kolejnego sezonu. Możemy jednak przypuszczać, że dobry odbiór DW w Stanach i pozytywne opinie tamtejszych krytyków (którzy zdaje się widzieli tylko jedną serię...) nie skłonią go do wielkich przemyśleń. Pozostaje mieć nadzieję, że sam skoczy po rozum do głowy i obierze inną ścieżkę niż dotychczas, bo jak na razie jest na dobrej drodze do znudzenia większości stałych oglądaczy Doktora.



Serialowi przydałoby się nowe, świeże podejście. Dwunasty Doktor kształtował się w mojej opinii dość opornie, a Clara ciągle pozostaje postacią o nieokreślonym charakterze, prowadzoną niekonsekwentnie. Dosyć mam już tez oglądania powrotów zmarłych postaci. Moff nauczył nas, że nikt nie ginie naprawdę, a nawet jeśli, to kolejne odcinki i tak będą nam o nim przypominać. Danny umarł, ale przewijał się przez odcinek świąteczny i obawiam się, że scenarzyści będą szukać jakiej szerokiej furtki powrotnej dla niego. Wiemy też o prawdopodobnym powrocie Osgood i Missy. Trochę dużo tych wskrzeszeń jak na jeden sezon. 

A zatem:

Czy Moff powinien odejść?

Tu nie podam Wam konkretniej odpowiedzi. Mam do niego obecnie dość ambiwalentny stosunek. Facet ma łeb na karku i jeśli odpowiednio go używa, to potrafi stworzyć rzeczy wybitne. Niestety w temacie Doktora chyba się już trochę zmęczył i brakuje mu inspiracji. Błądzi po omacku i próbuje starych dobrych sztuczek. Niestety scenarzysta, trochę jak cyrkowiec, nie może ciągle pokazywać tego samego. 

(Oto co obiekt dyskusji odpowiada na powyższe pytanie :P)

Więc co? Może jednak zastąpić Moffa kimś innym? Mhm... Niestety nie widzę w tej chwili żadnych poważnych kandydatów na przejęcie jego stanowiska. Oczywiście chętnie widziałabym Gaimana jako głównego showrunnera (jak większość Whovian), ale to raczej nie nastąpi. Oczywiście jacyś chętni by się pewnie znaleźli, tylko jacy? Tak czy siak, ja jestem na nich gotowa i nie będę się wzdrygać na zmiany. W końcu to one są motorem napędowym DW i to one sprawiają, że tak ten serial kochamy. 

Wiem, że wielu widzów wyznaje zasadę "lepszy znany wróg, na własnej piersi wyhodowany, niż nowy, nieprzewidywalny i nieznany", ale wiecie co - to straszna bzdura. Showrunner nie powinien być przecież wrogiem widza. Powinien iść z nim ramię w ramię, a przynajmniej starać się sprawiać takie wrażenie. Zawsze lepszy jest nawet nie do końca udany krok do przodu, niż kolejnych kilka do tyłu.


A Wy co myslicie? Czy seria 9 będzie tak przewidywalnie moffatowa jak wszyscy mówią? Czy może jednak nadal pokładacie nadzieje w kreatywności obecnego showrunnera?

0 komentarze:

Prześlij komentarz

Dziękuję za pozostawienie komentarza. Twoje zdanie bardzo się dla mnie liczy, nawet jeśli różni się od mojego.

Popularne Posty

Obsługiwane przez usługę Blogger.