Nie tak dawno temu siedziałam z grupką moich przyjaciół w parku. Piknikowaliśmy i graliśmy w Cards Against Humanity. W pewnym momencie zauważyliśmy, że ludzie przechodzący alejką dziwnie na nas patrzą. Jak tak o tym myślę... to musieliśmy wyjść na niezłych psychopatów. Co chwilę wykrzykiwaliśmy rzeczy typu "martwe płody", "stos skręconych ciał", "nieudane obrzezanie", czy "scena śmierci Mufasy" i zaśmiewaliśmy się do łez. Nic dziwnego, że staruszkowie zamierali, a matki z dziećmi przyspieszały kroku. Dodatkowym mindfuckiem dla parkowych bywalców musiał być kontrast między tym jak uroczo i sympatycznie wyglądaliśmy na różowych kocykach, wśród ciastek i wyrastających z trawy stokrotek, a tym, co nas tak okropnie bawiło. Zresztą, w życiu jesteśmy przemiłymi ludźmi... dlaczego więc bawią nas potworności?
Jeśli nie wiesz czym CAH są, to w skrócie - to gra, w której musisz być jak najbardziej paskudny, wredny, sarkastyczny i obleśny by wygrać (taka jest jej istota, zasady sobie wygoogluj, nie chcę wyjść na kogoś, kto propaguje niemoralne rozrywki). Gra ma to do siebie, że owszem, z początku budzi opory, sprawia, że zaczynasz zastanawiać się: "czy to aby moralne?" i lekko odrzuca, tym, że ludzie się przy niej tak dobrze bawią, ale o dziwo po drugiej, trzeciej rundce zaczyna sprawiać Ci przyjemność. I to jest najgorszy moment, kiedy w twojej głowie pojawia się myśl "czy jestem złym człowiekiem?". W końcu kto normalny śmieje się z tego, że rząd USA wysła dzieciom z Afryki naloty bombowe, gejów z innej planety, lub rasizm? Czy to, że bawią nas takie rzeczy oznacza, że jesteśmy psychopatami? Czy po prostu mamy "ciężki" i czarny humor?
Pewnie uznacie, że antychryst już zawładnął moją duszą, a demony przejęły kontrolę nad moim uroczym, małym ciałkiem, ale powiem szczerze - jestem fanką wrednego humoru. Uwielbiam stand upy Luisa CK, CAH i inne gry, w których trzeba być po prostu okropnym. Lubię obleśne filmy i śmieję się z przesadnych scen mordów w horrorach. Uważam, że rzeczy tego typu są światu potrzebne. Dajmy na to, takie CAH - pozwalają nam powiedzieć to, co niestosownie jest mówić na głos podczas obiadu rodzinnego, pogrzebu czy w pracy. Pozwalają wyżyć się i oswoić ze strasznymi rzeczami, które gówniany świat serwuje nam co dnia.
Jesteśmy zawalani złymi wiadomościami w telewizji, internecie i prasie. Gdzieś musimy się z nimi oswoić! Przetrzymywanie w sobie agresji, lęków i całego nawału potwornych myśli nie czyni nas wcale lepszymi ludźmi. To, że nie zaśmiejemy się z czegoś obleśnego na głos, a w duchu, też nie sprawia, że jesteśmy dobrzy, sprawia tylko, że jesteśmy bardziej taktowni.
Jak niczego na świecie, nie cierpię braku taktu. Ale hipokryzją z mojej strony byłoby udawanie, że w zaciszu własnego domu nie śmieję się do rozpuku, gdy w "American Psycho" goły facet lata z siekierą, Luis CK opowiada o tym, że jego dzieci to wredne psychopatyczne karzełki, a w CAH wychodzi komuś kombinacja "TVP Kultura przedstawia dokument pod tytułem: ŻYDZI, historia: BYCIA NAPRAWDĘ SPALONYM".
Wiadomo, nikogo z nas w realnym życiu nie bawią gwałty, antysemityzm, bicie dzieci, wojna, czy scena śmierci Mufasy (gdyby tak było, mielibyśmy rzeczywiście problem). Bawi nas absurdalne zestawienie tego z dobrymi intencjami rządów, superbohaterów, korporacji i innych dorosłych. Bawi nas to, że niejako ujawnia się hipokryzja świata, którą sami ucieleśniamy. Każdy przecież kiedyś zaśmiał się z grubasa na ulicy, ale nikt z nas nie założył przecież "towarzystwa eksterminacji osób nadmiernie otyłych" i nie zaczął wprowadzać zasady: "odchudzanie, albo śmierć i pochówek w płytkim grobie".
Zdarza się zapominamy, że śmiech to tak naprawdę reakcja obronna. Coś, co pozwala nam zachować zdrowie psychiczne. Terapeuci często powtarzają, że kiedy zaczniesz się śmiać z jakiegoś problemu, ten problem przestaje Cię dotykać, odkrywasz, że to kolejny absurd tego świata i żyjesz dalej.
Tak naprawdę uważam, że istnieją na świecie dwa typy ludzi: ci którzy potrafią przyznać się, do tego, że czasem śmieszą ich okropne rzeczy i ci, którzy kłamią, że tego nie robią - nie ważne, przed sobą, czy przed resztą świata. W zasadzie nie stawiam na piedestale ani jednych, ani drugich. Hipokryzja jest zła, ale często bywa bardziej taktowna. Wredny humor jest dobry, ale tylko w tedy, gdy celem nie jest upokorzenie, czy zniszczenie innego człowieka, a śmianie się z samego siebie, głupoty rządzącej światem, czy ogólnej absurdalności istnienia.
Ważne by z niczym nie przesadzić i wiedzieć, co komu można powiedzieć. Znam Żydów, których bawią kawały o Żydach, ale zdaje mi się, że to jednak mniejszość w tym wszechświecie.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Dziękuję za pozostawienie komentarza. Twoje zdanie bardzo się dla mnie liczy, nawet jeśli różni się od mojego.